piątek, 22 kwietnia 2016

Dlaczego Warhammer Fantasy Battle musiał umrzeć?

Po internecie krąży informacja, że dochody Games Workshop od czasu wydania Age of Sigmar wzrosły o 1%. Dawno, dawno temu (6, może też 7 edycja Warhammer Fantasy Battle posiadał zasady gry w formacie skirmish. Zarówno w 6, jak i 7 edycję można było także grać w formacie warbands - do 500 punktów z dodatkowymi obostrzeniami dla co większych modeli. Nie wspominam, że istniała gra Mordheim w całości poświęcona formatowi skirmish. Morheim zamknięto, a skirmish i warbands w WFB nigdy się nie przebiły, albo raczej ich nie promowano. Dawno, dawno temu światem Warhammera wstrząsnęło wielkie wydarzenie, jakim była Burza Chaosu. Zawierało się ono w jednym podręczniku o rozmiarze przeciętnego armybooka, dodawało kilkanaście nowych modeli, w tym kilka większych (m. in. Karl Franz na gryfie, hellcannon Chaosu).

Minęły lata, GieWu stawiał na coraz większe armie i coraz większe (i droższe) potwory. Apogeum tej polityki było End Times - pięć drogaśnych książek (a w zasadzie zestawów po dwie książki) i masa wielkich i równie drogich modeli. End Times było skierowane do najzajadlejszych fanboi z praktycznie bezdennym portfelem.

Potem przyszło opamiętanie i GieWu przypomniało sobie o skirmishu. Efektem było Age of Sigmar. Diabeł tkwi w tym, że GieWu, nie wiedzieć czemu, od lat maksymalnie ogranicza liczbę wydawanych przez siebie gier (a może raczej linii modeli, ponieważ od pewnego czasu widzimy ruch wśród planszówek osadzonych w WH 40k) i WFB przestało istnieć, zastąpiło je AOS. Co więcej gra, która miała mieć niski próg wejścia, ma chyba najdroższy starter w dziejach GW, jeszcze większe potwory, jeszcze droższe boxy i jeszcze więcej książek. AOS sprawia wrażenie produktu niepełnego, swoistego dema większego systemu. Przez lata taką rolę pełnił LotR, ale GW udało się go dość skutecznie zamordować, obecnie w dziedzinie tej gry panuje cisza, a produkty są wycofywane ze sklepów, choć nadal dostępne, szkoda się pozbywać dobrej marki. Teraz starterem jest AoS.

Pojawia się pytanie: czemu AoS zupełnie wyparł WFB, skoro oba systemy korzystają w dużej części z tych samych modeli? Czy nie byłoby to bezpieczniejsze posunięcie, wspominając War of the Ring (nieudaną próbę zamiany LotR z skirmisha w masywny bitewniak, przez wydawanie tylko zasad WotR dla nowych modeli)? Czy nie lepiej było zachować stary, znany lore, zwłaszcza, że niedługo ma wyjść Total War: Warhammer?

Dosłownie podczas pisania tego tekstu przyszła mi do głowy pewna myśl. Świat AoS jest sumą wszystkich sztamp współczesnej stylistyki gier komputerowych fantasy. Zasady są banalne, wręcz prostackie, całość wygląda na stargetowaną na młodego odbiorcę. Wniosek nasuwa mi się, że AoS jest wstępem do 40k, zwłaszcza, biorąc pod uwagę podobieństwo Stormcasts Eternals i Kosmicznych Marines.

Dlatego Warhammer Fantasy musiał umrzeć. GieWu nie zarobiło by gdyby początkujący adept bitewniaków do swojej armii z AoS dokupił armybooka z WFB. Teraz, chcąc kontynuować hobby będzie musiał kupić armię z 40k. Przynajmniej tak (prawdopodobnie) myśli GieWu.

Jednakże coś poszło nie tak. Gra o wysoką stawkę prawdopodobnie kończy się właśnie porażką giganta z Nottingham. Większości weteranom AoS nie podeszło, a nowi jakoś się nie rwą. Zasady są zbyt prostackie, a świat zbyt genericowy. Nie wieszczę Age of Sigmar długiego życia, zastanawiam się tylko czy WFB wróci i czy kiedykolwiek GW będzie w dobrych relacjach z fanami swoich gier(bo nikt normalny nie jest fanem samego GW).