środa, 26 sierpnia 2015

De natura odium

Do napisania tego wpisu zainspirowała mnie wypowiedź Artura Szyndlera, który na ostatnim Polconie narzekał (i chyba kiedyś wcześniej, ale nie mam pewności), że jego zbiórkę storpedowali płatni hejterzy wynajęci przez konkurencję. Jest to absolutnie niemożliwe z dwóch powodów. Po pierwsze jak ktoś, kto opłaca własnych działaczy zniżkami na podręczniki i otwarcie przyznaje, że na RPG nie da się utrzymać, miałby wydać pieniądze na taką działalność. Po drugie polski fandom rpg-owy jest pełen hejterów. Po trzecie Saga o Katanie, jako źródło lolcontentu, naturalnie przyciągała trolli i hejterów. Każdy kto się liczy jest hejtowany, jak cię nie hejtują, to oznacza, że nikt o tobie nie wie. Galmadrin został zahejtowany na śmierć, na Copernicus Corporation sypał się hejt za pomysł wydania Dark Heresy, na Fajne RPG ciągle sypie się hejt, a to za Magię i Miecz, a to za Earth"dałna", a to że po co Gra o Tron RPG, skoro jest Warhammer i Wiedźmin WGW (sic!), na Jakuba Zapałę za Dwory Końca Świata, że plagiat Warhammera, bo ktoś się dopatrzył podobnego obrazka (co nie jest trudne biorąc pod uwagę, że obie gry inspirowane są renesansem). Mało jest hejtu na Gindie, ale oni rzucą coś od przypadku do przypadku. Jeżeli jesteś polskim wydawcą rpg i nie jesteś hejtowany, to nie istniejesz w szerszej świadomości, albo istniejesz mało.

Kim są polscy hejterzy rpgowi? Przeważnie należą do tak zwanego fandomu internetowego. Nie jeżdżą na konwenty, mało obchodzi ich stan rynku, ignorują inne gałęzie fantastyki, nie lubią larpów i uważają, że są niszowe (co nie jest prawdą, na konwentach wiedzie im się lepiej niż rpg), wystarcza im ich piwnica i ich Warhammer. Pojawiały się nawet głosy, że cały polski rybek rpg jest zbędny, że każdy zna angielski, a angielskie podręczniki leżą na Rebelu. Mnie nie chodzi tylko o rynek, ale raczej o scenę. Polska, mimo, że nie jest liczącym się rynkiem dla zachodnich wydawców, ma sporą scenę rpg i fantastyki jako takiej, tak jak Skandynawia mimo, że ma jeszcze mniejszą populację niż Polska ma ogromny wkład w rozwój Larpów (choć sama idea Larpów nordyckich jest kontrowersyjna i autor tekstu nie zgadza się z nią). Zwyczajnie szkoda jest stracić tak bogatą, można by rzec, tradycję rpg jak polska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz