środa, 18 lutego 2015

Relacja ze Zjavy

Link do tekstu na Cafe Raptor

Pierwsze wrażenie

Zjava ma duży „fejm” w środowisku. Oczywiście nie taki jak Pyrkon, ale przewija się na różnych portalach, została nawet wychwalona pod niebiosa na łamach „Magii i Miecza”. To wręcz zaskakujące jak na dosyć mały, jednak dynamicznie rosnący, szkolny konwent. Według organizatorów ma być sprofilowana pod graczy. Jak to wyszło w praktyce? Cóż, było dobrze, ale muszę przyznać, że Zjava niczym specjalnym się nie wyróżnia, poza zaskakująco duża liczbą wystawców i różnych osobistości fandomowych, jak na tak mały konwent. Prawdopodobnie przez lokalizację w stolicy.

Program

Niemożliwe jest dla jednego uczestnika obejście jakkolwiek reprezentatywnego zbioru punktów programu. Na Zjavie były trzy sale prelekcyjne, jedna konkursowa, trzy larpownie, trzy turniejowe,  strefa gier bitewnych oraz blok sesji rpg. Pojawił się również Orient Express, czyli sesje w mało znane systemy od zaraz oraz konkurs na najlepszego gracza rpg i larpowego. Trzeba przyznać, że programu dla graczy było sporo. Sesji rpg przed samym konwentem zgłoszono nie za dużo, jednak dosyć sporo pojawiło się podczas jego trwania. Nie odnotowałem istnienia bloku mangi i anime, ale to nie był mój problem. Jednak to jakość, a nie ilość się liczy. Grałem w trzy sesje, jednego larpa, byłem na jednej prelekcji i prowadziłem jedną sesję. Dwie z Tomaszem „Nołnejmem” Rutkowskim: „Dzień Dni” – lądowanie w Normandii pod mechaniką Savage Worlds oraz „Król Olch” – wzorcowa sesja Deadlands Reloaded, czyli horroru na Dzikim (w zasadzie to Dziwnym) Zachodzie. I jedną z Jakubem Zapałą - „W pogoni za cieniem” w Dwory Końca Świata. Jakub jest twórcą systemu oraz doskonałym MG, bardzo elastycznie modyfikującym wydarzenia na sesji w zależności od pomysłów graczy. Nie ma tu miejsca na relacje, stwierdzę tylko, że to były bardzo dobre sesje, których szybko nie zapomnę. Chciałem iść na dwa larpy, jednak jeden z nich - „Spotkanie w Harmondlae” Wojciecha Pawlaka nie odbył się z powodu rannej godziny w niedzielę. Cóż, klątwa niedzieli konwentowej nie śpi. Drugi, „Miasto nigdy nie śpi” Wojciecha „Reszki” Reszkowskiego wyróżniał się klimatem i nieźle pokręconą, zmuszającą do myślenia fabułą, mieliśmy przez chwilę wrażenie, że mistrz gry sam nie do końca ją ogarnia, ale okazało się, że jednak nie. Na drugim larpie Reszki - „Agrarnej Rewolucji” - byłem na Weekendzie Toruńskiej Fantastyki i dobrze wspominam absurdalny klimat oraz oddanie inicjatywy w ręce graczy. O innych larpach nie jestem w stanie dużo powiedzieć. Na niektórych panował ścisły wymóg posiadania stroju, co na konwencie trąci absurdem. Prelekcja "Graj Muzyką - Warsztaty Improwizacji” , prowadzony przez Marysię "Merry" Piątkowską, Władysława "Włodi" Kasickiego, Jeremiego Baka, na długo zapadnie w moją pamięć. Prowadzący odtwarzali utwory, po czym razem z chętnymi z widowni opowiadali jaką historię widzieli (usłyszeli?) w muzyce. Chętnych było tak dużo, że przez trwającą niecałą godzinę prelekcję odtworzono tylko dwa utwory. Mój własny punkt – sesja rpg Ars Magici, pod mechaniką Savage Worlds o tytule „Pycha, chciwość, zazdrość i gniew” mogę zaliczyć jako udany. Zwłaszcza  gorące (roztopiona lawa) finałowe starcie.

Organizacja

Stowarzyszenie Avangarda zdążyło zdobyć sławę kiepskiego organizatora. I na Zjavie potwierdziło się to w 100%. Zaczęło się już przed konwentem od braku tabeli godzinowej sesji rpg. Godziny części były podane w formularzu zgłoszeniowym, ale tylko tych na, które można było się zgłaszać przez internet. Podczas konwentu zmieniano miejscami sale, brakowało komputerów dla prelegentów, dziwni ludzie nie wiadomo skąd zajmowali stanowiska rpg, które powinny być wolne, gubiono klucze itp. Generalnie panował chaos. Bawiłem się dobrze, ale zła organizacja była widoczna. 

Games room
Duży, mnóstwo stołów, bardzo dużo gier, klasyczna oferta Rebela. Jak na tak mały konwent games  był wręcz imponujący. Nie przyjrzałem się co dokładnie jest, dlatego, że grałem tylko w Dobble przez chwilę i w Tajemnicze Domostwo, ale widziałem, że jest Dixit, więc minimum jakie musi być na konwencie zostało spełnione. Konwent bez Dixita to konwent zły.

Wystawcy

Tutaj największe pozytywne zaskoczenie. Jak na względnie mały konwent było ich mnóstwo. Stoiska były umieszczone dookoła gamesa, mało to było praktyczne, ale wykorzystano doskonale miejsce. Część znajdowało się w jednym z korytarzy. Przeważały gry, choć pojawiło się też rękodzieło i książki. Swoje stoiska miały m.in. Kuźnia Gier, Fabryka Gier Historycznych, Fajne RPG, Rebel i Artur Szyndler. Obłowiłem się trochę. Nabyłem drugi numer Magii i Miecza oraz podręcznik do Monastyru i kampanię Władca Zimy w okazyjnych cenach od Andrzeja „Andre” Rylskiego, który zrobił świetną wyprzedaż podręczników rpg. Wspomnę, że Andre jest twórcą systemu dla początkujących Diadem i świetnym mistrzem gry. 

Podsumowanie

Będę na następnej Zjavie. To chyba dobrze świadczy o konwencie. Muszę przyznać, że bawiłem się dobrze. Na plus należy policzyć sporo sesji prowadzonych przez dobrych mistrzów. Na zdecydowany minus organizację. Jedno jest pewne, mimo wszystkich zalet Zjava jest przereklamowana. Warta polecenia, ale nie należy się spodziewać cudów na kiju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz